piątek, 9 września 2016

Rozmowa w sklepie

Byłam w sklepie spożywczym, pakowałam swoje zakupy i w tym momencie podszedł dostawca z rachunkiem, młody mężczyzna, na oko dwadzieścia parę lat. Podał rachunek, na co pani ze sklepu:
- Tak dużo! Boga nie masz!

Na co młodzieniec:
- Teraz młodzi ludzie nie wierzą w bogów.

Pani: - W bogów nie, w jednego trzeba wierzyć.

Mimowolnie parsknęłam nieśmiało śmiechem.

Młodzieniec jeszcze dodał: - Bo to ateiści.
I jestem przekonana, że niedawno się tego słowa nauczył i chciał się pochwalić, że je zna.


Wyszłam ze sklepu i przypomniała mi się moja rozmowa z osobą wychowaną w innej, wschodniej, kulturze, dla której jest normą, że kwestie religii należą do spraw osobistych i z innymi się o tym nie rozmawia. Za każdym razem, kiedy jest w większej grupie Polaków, np. na weselu, wszyscy o religii rozmawiają bez skrępowania, a on ma kłopot, jak ma się w tej sytuacji zachować. Podjudzam go, żeby wtedy wspomniał np. coś o Konfucjuszu i czekał, co się wydarzy. Podejrzewam, że szczęki by wszystkim opadły.

Mnie w tej sklepowej rozmowie uderzyło równie mocno ilość bogów w ustach młodzieńca, który raczej nie wyglądał na ministranta ani znawcy religii świata i przekonanie o tylko jednym bogu pani w sklepie. I jestem ciekawa, ilu bogów zna młodzieniec oraz czy bóg pani sklepowej to ten Bóg,  polski, katolicki. Tak przypuszczam, ale z drugiej strony ta liczba mnoga w ustach młodzieńca całkowicie mnie zaskoczyła i uświadomiła, że niczego nie można być pewnym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz