niedziela, 8 stycznia 2017

Nowy Rok

Odurzona zimnym prosecco, dobrym spageti, pierwszym na prawdę i tylko dla mnie wolnym dniem w nowym roku, książką "Źródło" Ayn Rand oraz emitowanym w którejś telewizji po raz fafnasty filmem Holiday witam radośnie Nowy Rok.

Tak, wiem, że dziś jest jest już ósmy dzień nowego roku, jednak dla mnie to pierwszy, cały dzień, w miarę dobrym stanie psychofizycznym tylko dla mnie, bez zobowiązań, "muszę", "koniecznie powinnam" i takie tam. Dzień dla mnie, dla mojej przyjemności. Mimo bólu w karku po całkowicie zaskakującym upadku na śliskim chodniku i obawie, że bolesne uderzenie potylicą w lód może skończyć się wstrząsem mózgu. Chyba jestem cała i, pomijając bóle mięśni, które najwyraźniej spięłam podczas upadku, raczej zdrowa. W miarę. Bo przeziębiona i po kilku kieliszkach prosecco, na lekkim rauszu. I po raz pierwszy poczułam, że cieszę się Nowym Rokiem i wszystkim, co ze sobą przyniesie. Bo na pewno coś przyniesie. I liczę, że będzie to wiele "po raz pierwszy...", wiele zachwytów, wiele nowych doświadczeń, ciekawych ludzi i dobrych bodźców. Liczę też na większe wsłuchanie się we własną intuicję oraz instynkt. Zatem sobie i wszystkim innym życzę wspaniałego Nowego Roku!