środa, 30 stycznia 2019

Giganci i giganciki

Czasami pojawia mi się myśl, że chciałabym bym być gigantem. Nie w sensie wielkości i wzrostu, tylko gigantem czegoś. Tylko czego? I skąd taka myśl w ogóle?

Jakim mogłabym być gigantem? Widzę siebie jako giganta radości. Taka ja jako nośnik i przekaźnik dobrej energii. W tym momencie przypomina się film "Ghoastbusters II" i sunąca przez Nowy Jork statua Wolności. Nie wiesz, o czym mówię? Obejrzyj:



A potem myślę sobie, że już jestem takim gigancikiem i to nie tylko radości. Skąd to wiem? Bo słyszę to od innych - że daję innym dobrą energię i uśmiech, że polepsza się im humor przy mnie, że dzięki mojemu zachowaniu lub słowom, ktoś poczuł się lepiej i poczuł się ważny.

Słyszę też inne dobre słowa od innych i przyjmuje je zawsze radością, a często też ze wzruszeniem. To mi sprawia frajdę i daje siłę, szczególnie do tego by robić "swoje".

A jak jest z Tobą? Czujesz się gigantem czegoś? Robisz "swoje"? Przyjmujesz komplementy od innych i dobre słowa z radością czy może się przed nimi bronisz?

środa, 19 grudnia 2018

Chorować czy zarażać?

Podejrzewam, że wielu z was, tak jak ja, kiedy jesteście chorzy, to i tak pracujecie i załatwiacie różne sprawy, bo przecież to i tamto jest takie ważne.

Tak się składa, że ja dość często się przeziębiam i źle to znoszę ze względu na uwarunkowania genetyczne. Mam tego świadomość, dbam o swoje zdrowie i mam też świadomość,  że warto zadbać o swoje zdrowie,  kiedy jest taka potrzeba, a konkretnie kiedy ciało daje mi znaki.



Wiem to, a jednak dość często to ignoruję i robię różne rzeczy, bo przecież .... i tu występuje długa lista super ważnych powodów, z których większość tak naprawdę wcale nie jest ważna.

Przedkładam różne zdawałoby się "ważne" rzeczy nad własne zdrowie.

Przyznam się wam, że moje jedno ostatnie zachowanie dało mi dużo do myślenia. Otóż współpracuję ze stowarzyszeniem działającym na rzecz pacjentów onkologicznych i prowadzę dla nich warsztaty radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Dobrze wiem, że ich zdrowie, a szczególnie odporność bywa często osłabiona i należy o to dbać. Z tego względu ostatnio nie wzięłam udziału w takim spotkaniu, ponieważ obawiałam się, że mogę kogoś zarazić.

Pomyślałam o ich zdrowiu, zamiast o własnym! Nie uważam się za altruistkę ani szczególnie dobrą osobę. Dlatego to zachowanie trochę mną wstrząsnęło. Przecież jeśli nie zadbam o siebie, o swoje zdrowie, to będzie mi trudno zrobić coś dla innych.

Poza tym spotkaniem chodzę na inne spotkania łykając co chwila jakieś proszki.



Zazwyczaj swoje zdrowie stawiam na pierwszym miejscu, jednak tym razem moje zachowanie składam na karb ekscytacji świętami, które lubię i które są związane z przyjemnymi spotkaniami i prezentami.

Wierzę że poradzę sobie z przeziębieniem. W najgorszym razie spędzę święta nie tylko z rodziną, ale też z gorączką.

No i mam postanowienie noworoczne - swoje zdrowie stawiam na pierwszy miejscu! Trzymajcie za mnie kciuki :)


środa, 12 grudnia 2018

Taktyka "z głupia frant"

Uświadomiłam sobie, że taka taktyka  - "z głupia frant" - może być w niektórych sytuacjach bardzo przydatna. Na przykład szukałam kontaktu do jednej z firm w bardzo konkretnej sprawie. Jedyny widoczny kontakt na stronie tej firmy był dla mediów i co więcej było tam napisane dużymi literami, że jest to kontakt TYLKO dla mediów. W innych sprawach należy się kontaktować z kimś innym i nawet był podany mail.

W konkretnych sprawach lubię rozmawiać z konkretnymi osobami, więc uznałam, że zaryzykuję i zadzwonię do pani X. Nie odebrała telefonu, więc już zabierałam się do napisania maila na ogólny adres, kiedy pani X oddzwoniła.



Nie udawałam dziennikarki, tylko otwarcie powiedziałam, o co mi chodzi. Fakt, że byłam przekonana, że sprawa z którą dzwonię jest ciekawa także dla tej firmy i ma wydźwięk medialny, więc mówiłam pewnie i zdecydowanie, a jednocześnie z uśmiechem na twarzy.

Powiedziałam wprost po co dzwonię i czego chcę od nich i dzięki mojej intencji i życzliwości otworzyłam możliwość załatwienia tej sprawy pomyślnie.

A wszystko dzięki temu, że nie trzymałam się sztywno narzuconej przez tę firmę reguły, że się odważyłam i że niczego nie ukrywałam, a także dlatego, że moja intencja była z gatunku tych pełnych życzliwości.



Przyznaję, że na początku pomyślałam sobie, że zadzwonię i przejdę od razu do "ataku", jednak kiedy zaczęłam rozmowę po prostu byłam sobą i uważam, że to mi pomogło.

Autentyczność jest bardzo cennym zasobem każdego z nas, łatwo ją rozpoznajemy u innych i to sprawia, że nasz poziom zaufania do autentycznej osoby rośnie.

Zatem życzę Ci być autentyczną osobą!

środa, 5 grudnia 2018

Hulaj dusza

Napisałam ten tytuł i zaczęłam się uśmiechać, bo dla mnie "hulaj dusza" oznacza beztroskę, radość, wolność i pomysłowość. I kiedy to wszystko się połączy, to efekt bywa nie tylko wspaniały, a wręcz prześwietny!


Do takich refleksji nakłoniły mnie wypowiedzi uczestników mojego ostatniego szkolenia.

Mianowicie kiedy dałam im do realizacji kilka zadań, w których nie mogli nic pisać, tylko przedstawić procesy i pomysły w sposób przestrzenny i graficzny, to w podsumowaniu mówili, że na początku było trudno, bo myśli szły utartymi szlakami, ale z powodu ograniczenia prezentacji zaczęli kombinować, jak to zrobić i kiedy pojawił się pierwszy pomysł, to kolejne już wyskakiwały jak króliki z kapelusza.



To sprawiło im dużą frajdę i w sumie zadanie okazało się ciekawym wyzwaniem i sami byli zaskoczeni, ile fajnych pomysłów się pojawiło, ile talentów wyszło na jaw i jak dobrze im się pracowało, kiedy wszyscy mieli wspólny cel i mogli bez obawy krytyki wyrażać siebie.


Na zdjęciu powyżej jest choinka zrobiona z tego, co było pod ręką. Odwrócone szklanki podświetlone latarkami z telefonów to choinkowe lampki, a kolorowe napoje to bombki. Byłam szczerze dumna z tego, co zrobili i jak wspólnie pracowali, a do tego cały czas na mojej twarzy był uśmiech, bo nie tylko widziałam, ale też czułam, że dzieje się wokół mnie coś dobrego i bardzo kreatywnego.

I w ramach wisienki na torcie - dostałam od nich podziękowania, co bardzo miło połaskotało moją duszę i rozum :)


środa, 21 listopada 2018

Fakty

Fakt nr 1 - miałam długa przerwę w pisaniu tutaj, ale pisałam gdzie indziej :)



Fakt nr 2 - fakty są bardzo pomocne w ustalaniu, co jest rzeczywistością, a co tylko moją lub Twoją opinią.


Fakt nr 3 - Nasze osobiste opinie to najczęściej nasze przekonania oparte na emocjach. Jakie na przykład? Na przykład: "zawsze mówię głupoty" albo "choćbym nie wiem co robił/robiła, to i tak mi się uda" i tak dalej.
 

Fakt nr 4 - Mamy w naszych głowach bardzo dużo przekonań, którymi kierujemy się w życiu. Jedne nam pomagają  - np. "nie moge wszystkiego przewidzieć, ale wiem/czuję, że dam radę". Inne nam przeszkadzają - to takie przekonania jak w fakcie nr 3.



Fakt nr 5 - Jak się nauczymy oddzielać fakty od przekonań, to będzie nam łatwiej generalnie, a szczególnie w radzeniu sobie ze zmianami.

wtorek, 25 lipca 2017

Rave na wystawie


Warszawski bulwar nad Wisłą robi się coraz bardziej wielkomiejski i oferuje coraz więcej atrakcji.

Bardzo mi się podoba idea umieszczenia blisko Centrum Kopernik pawilonu Muzeum Sztuki Współczesnej. Szkoda, że w okolicy nie ma już różowych jelonków ustawionych przez fundację Bęc Zmiana.

    zdjęcie: https://kovalesku.wordpress.com/2013/01/05/bec-zmiana/ 

Wracając do pawilonu muzeum - człowiek idzie sobie bulwarem i może tak po prostu zajrzeć na aktualną wystawę. A teraz przez lato, do 28 sierpnia w pawilonie zagościł rave i techno.

Normalnie łza mi się w oku zakręciła, kiedy oglądając wystawę przypomniało mi się, jak to na początku przeniknięcia techno do Polski jeździłam ze znajomymi na imprezy do Łodzi, które miały w sobie trochę tajemnicy i trochę rewolucji. Odbywały się w starych fabrykach albo pałacykach, w bardzo surowych warunkach, z ogłuszającą muzyką techno, która wprawiała wszystkich w wielką chęć podrygiwania w jej rytm.

Wystawa oddaje te klimaty, a szczególnie dwa zamknięte pomieszczenia wypełnione światłem i transową muzyką.


Trochę dziwnie i śmiesznie, że coś, co sama przeżywałam w latach 90. trafiło do muzeum. 
Wystawę gorąco polecam :)


O wystawie więcej na stronie muzeum

wtorek, 18 lipca 2017

Furtka

Jak mam okazję i trochę wolnego czasu, to w drodze na różne spotkania eksploruję nowe ścieżki. Wysiadam wcześniej z autobusu, ustalam kierunek docelowy i idę tam między blokami, przez parki, małymi uliczkami, których nie znam i na których wcześniej nie byłam. Często przeszkodą są dla mnie ogrodzone bloki, które nie tylko odgradzają mieszkańców od reszty miasta, ale też niweczą możliwość przejścia i wtedy zawracam szukając nowej drogi. To taka moja mała miejska przygoda z nieznanym.


Dzisiaj na mojej drodze do celu pojawiły się ogródki działkowe. Furtka była otwarta, a z moich doświadczeń wynika, że takie ogródki mają kilka furtek i w ciągu dnia można przez nie się przespacerować, więc śmiało weszłam do zielonej oazy w środku miasta. Wokół było zielono, kwieciście i prawie bezludnie. Dla kilku osób pracujących w swoich ogródkach to ja stanowiłam atrakcję. Po drodze natrafiłam na plan ogródków, sprawdziłam, w którym miejscu jest furtka, którą mogę wyjść i w pełnym słońcu, szłam spacerowym krokiem trochę po wąskim chodniku, a trochę po trawiastej murawie.
Weszłam we właściwą alejkę i kiedy moim oczom ukazała się furtka, zauważyłam, że wygląda na zamkniętą, uznałam jednak, że na pewno jest otwarta i śmiało szłam w jej kierunku. Kiedy zostało mi jakieś 10 metrów do furtki, z drugiej strony nadjechał rowerzysta, zsiadł z roweru i otworzył kluczem furtkę, więc podbiegłam do niego, mówiąc: myślałam, że w dzień furtka jest otwarta.
Pan odparł, że zawsze jest zamknięta na klucz, więc ucieszyłam się, że wchodził do ogródków niemal w tym samym momencie, co ja chciałam wyjść. Dodam jeszcze, że był czwartą osobą, którą spotkałam na ścieżce w ciągu dwudziestu minut.
Wyszłam z ogródków ciesząc się jak dziecko i pomyślałam, że jak się idzie do celu bez wahania, to po drodze spotykamy właściwe osoby, które gotowe są nam pomóc :)