środa, 31 sierpnia 2016

Dzień Bloga - podobno

Przeczytałam, że 31 sierpnia to Dzień Bloga, podobno nawet międzynarodowy. Po co on i komu - nie wiem, ale z drugiej strony jest tyle różnych DNI w roku, że chyba rok jest za krótki. Osobiście lubię Dzień Śmiechu, który przypada na pierwszą niedzielę maja, Dzień Dziecka i mój Dzień Urodzin :)
Od 4 lat współorganizuję także wydarzenia na Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem, ale to już inna historia.


A jaki DZIEŃ jest twoim ulubionym?

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Zauważyć to, co ważne

Czasami się zastanawiam, co zrobić, jak się przygotować, by umieć zauważać, to co jest naprawdę ważne. Ważne dla mnie, ważne w życiu, ważne wybory. Wierzę w moc intuicji i wiele razy doświadczyłam, że warto jej słuchać. Ale jak zauważyć dobre życiowe okazje? Zwłaszcza kiedy intuicja nic nie mówi. Na ile mogę zawierzyć sobie i mieć pewność, że moje wybory są dla mnie najlepsze? I jak sprawdzić, czy to są na pewno moje wybory? Takie myśli kłębią się tym razem w mojej głowie i nie mam na nie odpowiedzi. Mam nadzieję, że kiedyś się pojawią. Oby niedługo.


niedziela, 28 sierpnia 2016

Ważne pytanie

Spotkałam dawno nie widzianych znajomych, którzy mieli duży wkład w to, jaka jestem. Kiedy ja byłam na początku liceum, a oni studiowali, byli dla mnie wzorem i nośnikiem wartości życiowych. Byliśmy harcerzami, wyznającymi przedwojenne standardy, a oni mnie ich uczyli.

Kiedy ich teraz spotkałam po kilku latach od ostatniego spotkania, nie pytali, jak wygląda moje życie teraz, gdzie pracuję i tego typu powszechne pytania, tylko zadali mi jedno pytanie, o którym cały czas myślę: "czy jesteś dobrym człowiekiem?".

Jak często słyszysz takie pytanie? Ja je usłyszałam po raz pierwszy i zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Gdyby ktoś Tobie zadał takie pytanie, jak odpowiesz?




sobota, 27 sierpnia 2016

Dziwna sobota

Jest takie powiedzenie: sobota imieniny kota. Kotem nie jestem ani nie mam, ale dzisiaj czułam się jak znikający kot z "Alicji w Krainie Czarów". Nie fizycznie, tylko mentalnie.

Ledwo się obudziłam, a tu dzwoni domofon i słyszę w nim jakiś wstęp o imionach, a na koniec pytanie: "a jakie imię ma Bóg?". To była jedna z regularnych prób nawiązania kontaktu przez świadków Jehowy. Nawet chwilę mnie to zastanowiło i uznałam, że to niezły chwyt. Jeśli ktoś się na to złapie i zechce porozmawiać, to tak, jakby się zgodził, że Bóg istnieje, bo dyskusja jest o imieniu, nie o istnieniu.

Potem wydarzyło się wiele innych bardzo dziwnych rzeczy, a późnym popołudniem spacerując po bulwarze wiślanym co parę metrów spotykałam znajomych, których nie widziałam dawno i jeszcze dawniej i towarzysząca mi para uznała, że musimy gdzieś usiąść, żeby spokojnie porozmawiać, zamiast co chwila być przedstawianym moim dawno nie widzianym znajomym.

I chyba też postanowiłam, że napiszę doktorat. Ło, jejku! Sama jestem zdziwiona. I szeroko się uśmiecham :)




piątek, 26 sierpnia 2016

Ach, te tabelki

Robiłam dziś z koleżanką szkic wyjazdowego warsztatu i byłam pełna podziwu dla jej łatwości ustawiania formuł obliczeniowych w Exelu. Wiem, że dla wielu to bułka z masłem. Ja jestem samoukiem w tym zakresie, więc wiele nie wiem i każda nowa funkcjonalność czy też skrót klawiszów, a pisanie formuł przede wszystkim, zachwycają mnie wielce.

Mój stosunek do tabelek jest dwojaki - lubię je i czasami z przyjemnością oddaję się ich tworzeniu. Pozwalają na porządkowanie, podliczanie i tworzenie wielkich systemów. A czasami wydają mi się nudne i nie warte mojej uwagi, bo oczekują dokładności, precyzji i konsekwencji. Zupełnie jak z wieloma innymi sprawami :)




czwartek, 25 sierpnia 2016

Kiedy zapominasz o spotkaniu

Zdarzyło się Tobie zapomnieć o jakimś spotkaniu? Szczerze powiem, że mi się to nie zdarzyło. Owszem, bywało, że tak mówiłam, kiedy nie dotarłam na spotkanie i nie miałam odwagi wcześniej uprzedzić, że nie przyjdę. Raz nawet zdarzyło mi się przyjść na spotkanie godzinę później, ale to  nie był wynik złej woli, tylko całkowitego minięcia się z czasem. Patrząc na zegarek, myślałam, że jest godzina wcześniej.



Myślę sobie, że jeśli ktoś nie przychodzi na spotkanie i twierdzi, że zapomniał, to po prostu nie chciał przyjść. I tu pojawia się, a raczej znika odwaga - odwaga powiedzenia, że nie. Nie pozwalamy sobie na powiedzenie "nie". Pojawia się lęk. Wiem, że to trudne, ale za to jak już się powie "nie" po raz pierwszy, to pojawia się wielka ulga i jednocześnie zrozumienie, skąd to "nie" się we mnie wzięło.

środa, 24 sierpnia 2016

Skracać dystans czy nie?

W naszej kulturze naturalna jest potrzeba posiadania przestrzeni osobistej (w przeciwieństwie np. do Chin) oraz mówienie do siebie Pan/Pani, kiedy mało się znamy lub łączą nas tylko interesy. Zastanawialiście się, jak to wygląda u was? Czy podświadomie budujecie dystans, a może świadomie go skracacie? U mnie to był proces, dość długi i związany z poczuciem pewności siebie oraz z moim stosunkiem do innych. Kiedyś tworzyłam wielki dystans, bo sama czułam się zdystansowana do świata, zamknięta w sobie i pewna tylko w niektórych sytuacjach. Odkąd poczułam się dobrze ze sobą i zrozumiałam, że cieszą mnie spotkania z ludźmi, diametralnie się to zmieniło i teraz świadomie skracam dystans, kiedy tylko poczuję do kogoś sympatię. A że dzieje się tak często, to w efekcie całuję coraz więcej ludzi na "dzień dobry" :) Polecam!


wtorek, 23 sierpnia 2016

Zamknij oczy i pędź

Taka rada wymknęła mi się sama z ust pewnej księżycowej nocy, kiedy siedziałam w większym gronie w ogrodzie, a jedna z osób chciała wejść do domu i zamiast pewnie iść przed siebie, stanęła na granicy czujnika ruchu, który zapalał dość ostre światło nad drzwiami. Zupełnie nie planowałam takiej wypowiedzi, a nawet mogę się przyznać, że te słowa same się powiedziały. Wzbudziło to salwę śmiechu i ta "dyrektywa" była potem powtarzana i wspominana wiele razy. Muszę dodać, że gdyby zastosowano się do mojej rady, było duże prawdopodobieństwo potknięcia się o schody, próg lub zderzenia się z framugą.

Następnego dnia tłumaczyłam się, że to przecież nie ja powiedziałam, tylko coś/ktoś we mnie, ale to tylko pobudzało wszystkich do śmiechu. A tymczasem ja się zastanawiam, dlaczego coś takiego powiedziałam. Może to była rada dla mnie samej? Oczywiście nie w kontekście drzwi. Może czasem warto zamknąć oczy i iść do przodu, mimo potknięć i możliwości stłuczeń? Tym bardziej kiedy wiadomo, że dojdzie się do upragnionego celu.


poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Pomiędzy urlopem a pracą

Czy udaje się Tobie łagodnie przejść z urlopu do pracy? To trudny moment, bo przecież urlop to wypoczynek, oderwanie od codzienności, przyjemności, wycieczki, spotkania, czas dla rodziny lub dla siebie. Urlop się kończy i zazwyczaj dzień po zakończeniu urlopu idziemy do pracy. Czasami jest jeden dzień na oswojenie się z tym przejściem, ale w wielu przypadkach wykorzystujemy urlop do ostatniego dnia przed pracą i wtedy ten pierwszy dzień pracy bywa niepokojący i trudny. Nasz mózg musi się szybko przestawić z trybu "wolno i zabawnie" na tryb "pracuję szybko i już". Masz swój sposób  na to przejście?


niedziela, 21 sierpnia 2016

Kolory sierpnia

Oglądałam zdjęcia z ostatnich dni i z przyjemnością zauważyłam, jak chętnie zatrzymuję się na tych, które są wypełnione kolorami. Kolory pobudzają moją wyobraźnię i sprawiają, że wszystko wydaje mi się intensywne, żywe i trójwymiarowe. A szklanka bardzo pełna :)




sobota, 20 sierpnia 2016

Karpackie Klimaty

Raz do roku w Krośnie jest festyn - Karpackie Klimaty. Występy, tańce, jedzenie, wino, rękodzieło i mnóstwo ludzi:






  


piątek, 19 sierpnia 2016

Królewskość

Kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam o byciu królewną. W dorosłym życiu czasem nią bywam. Dla frajdy, dla odrobiny szaleństwa, dla relaksu, dla wzmocnienia swojej pewności siebie. Polecam :) A kiedy czuję się królewsko, odnajduję też w zwykłych przedmiotach nowe znaczenia.

Królewskie ptaszysko:
 


Królewskie atrybuty:



Królewskie pazurki, czyli Pink Mrau: 



Jej Królewskość:




czwartek, 18 sierpnia 2016

Elegancja w domu i zagrodzie

Elegancja, jak wiadomo, ważna rzecz. W każdej sytuacji i każdych warunkach. Oto przykłady elegancji w domu, zagrodzie i na polu:

Buciki



Elementy dekoracyjne:





Rzeźba terenowa:




środa, 17 sierpnia 2016

Deszcz i kakao

Od rana, a właściwie od nocy pada, bardzo pada, pada, chwila słońca. Pada, bardzo pada, pada. Pada. Szaro. Leje. Odrobina słońca. Co tu robić na wsi beskidzkiej na urlopie? Gapimy się przez okno, jemy, piszemy nowe programy szkoleniowe, tańczymy na rozgrzewkę, pijemy gorące napoje. Nadszedł czas na kakao. A że niektórzy miastowi nie piją mleka od krowy, bo uczulenie na laktozę, to kakao na mleku bez laktozy. I tak.


wtorek, 16 sierpnia 2016

Zupa rybna z kociołka

W Beskidzie mieszka coraz więcej przybyszów z dużych miast. Asymilują wielkomiejskie przyzwyczajenia i rozmach z lokalnymi zwyczajami, możliwościami i urokami natury. Przybysze z dużych miast bez trudu rozpoznają "swoich" i w ten sposób powstaje wiele nowych znajomości i mentalne mikrospołeczności niezależne od miejsca zamieszkania.

Wiem to z doświadczenia gospodarzy beskidzkiej chaty, w której czasami bywam. Dzięki takiej znajomości  wspinałam się po drabinie, by oglądać przerabiany strych starej łemkowskiej chaty i jadłam zupę rybną. Pychota!





poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Beskid rano

Budzę się rano, zakładam klapki i wychodzę w piżamie przed chatę. I jest tak:


  



  



 Dobry początek dnia :)

niedziela, 14 sierpnia 2016

Niebylec i pierniki

Po raz pierwszy Niebylec pojawił się w moim życiu rok temu. Jechałam autobusem do Krosna. W autobusie dowiedziałam się, że będzie przesiadka w miejscowości Niebylec i natychmiast zadzwoniłam do koleżanki z tą informacją. Moja koleżanka odparła, że na pewno ktoś mnie nabiera, no bo jak może istnieć coś, co nazwa definiuje jako nieistniejące.

Okazało się, że Niebylec istnieje, jest realny i całkiem znany w tym rejonie Polski.

Dzisiaj znowu byłam w Niebylcu, a stamtąd już blisko do chaty, w której pachnie piernikami :)


sobota, 13 sierpnia 2016

Obiecałam

Obiecałam komuś bliskiemu, że coś zrobię. Zbliża się koniec ustalonego terminu, a mi się bardzo nie chce tego robić i uważam również, że nic takiego się nie stanie, jak tego nie zrobię. Ale obiecałam. I jak nie zrobię, będę musiała się tłumaczyć i jeszcze będę miała poczucie winy. Wymyślam sobie różne "za" zrobieniem tego i nawet kilka z nich mi się podoba, ale finalnie stawiam na "święty spokój". Wiem, że to może nie najlepszy powód to wywiązania się z zobowiązania, ale skoro osiągnę efekt, to biorę i to.

Co Ciebie motywuje w takiej sytuacji?


piątek, 12 sierpnia 2016

Próba wpłynięcia myślą na ciało

W nocy źle spałam, bo czułam dotkliwy ból w jednym z płatów czołowych. Było to nieprzyjemne, ale z uwagi na ewentualną kolizję z lekami, które akurat biorę, uznałam, że wpłynę na swoje ciało światłą myślą. Przez pół nocy powtarzałam w myślach: "ból znika". No cóż 1:0 dla ciała. Nie poddaję się jednak i będę dalej próbować.


czwartek, 11 sierpnia 2016

przychodzi Zmęcz do ...

Przychodzi Zmęcz do Uny i siada jej na kolanach. Uda Uny robią się ciężkie. Kolana też. Ręce też. Stopy bardzo ciężkie. Rozpłaszczają się na podłodze. Stają się coraz większe i cieńsze. Jak naleśniki. Una myśli, że zjadłaby naleśniki. Z jagodami. I zasypia. Zmęcz wstaje i idzie dalej. Szuka naleśników.




środa, 10 sierpnia 2016

Papier toaletowy

Absolutnie niezbędna rzecz :) Wyobrażacie sobie nasze współczesne życie bez papieru toaletowego? Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, jak by to było bez niego. Podejrzewam jednak, że może zostać zastąpiony w przyszłości czymś, co nie będzie pochodziło z drzew, celulozy itp. Może papier przetworzony z plastiku? A może jakaś zupełnie inna technologia, która sprawi, że nasze tyłki będą czyściutkie, i jednocześnie będzie to z pożytkiem dla naszej planety :)

Macie jakieś koncepcje w tym temacie?


wtorek, 9 sierpnia 2016

Bogate życie wewnętrzne

Coraz częściej mówi się o tym, że nasze jelita i żołądek to drugi mózg i że od niego zależy wiele naszych stanów, także psychicznych. Byłam całkiem niedawno na wykładzie medycznym pod tytułem "Bogate życie wewnętrzne" i słysząc ten temat bardzo byłam ciekawa, o czym będzie i czy przypadkiem nie zasnę z nudów.



Wykład okazał się niezwykle ciekawy, inspirujący, a nawet momentami sensacyjny. I coraz bardziej uświadamiam sobie, że coś się zmienia w pojmowaniu człowieka jako istoty biologicznej. Z rozwojem wiedzy i nauki okazuje się, że jesteśmy bardziej skomplikowani, a może mniej (?) niż nam się kiedyś wydawało. Bardziej, bo więcej wiemy o różnych częściach naszego ciała, w tym mózgu i znamy coraz więcej zależności, wpływów i możliwości ciała ludzkiego. Mniej, bo wydaje mi się, że kiedyś myślało się o człowieku jako całości ciała i ducha. Znamy powiedzenia, które umiejscawiają nasze odczucia w brzuchu - np. "motyle w brzuchu", a nie w głowie, co wydawało by się normalne. Kiedyś uważało się za normalne obcowanie z duchami, widzenia i różne opętania i były konkretne sposoby, żeby sobie poradzić z tym, co uważano za niebezpieczne.

Teraz, kiedy ktoś mówi o astrologii, uważany jest za nawiedzonego, choć to jedna z dziedzin, którą uważa się za dziedzictwo kulturowe, a naukowcy odkrywają, że człowiek jest w stanie wpłynąć myślami na swoje stany psychiczne i zdrowie - nazywają to medycyną komórkową opartą na fizyce kwantowej. Szamani różnych ludów mówią na to "droga serca", "myślenie sercem".


Potrzebujemy jako gatunek podstaw naukowych, by w coś uwierzyć. Kiedyś skupialiśmy się na tym co czujemy, co nam podpowiada intuicja, czego chce ciało.

Uważam za zabawne, a zarazem ironiczno-sarkastyczne, że większość leków, także tych na raka, to wyciągi z roślin oraz różnych stworzeń (także morskich). Suplementy diety - wiadomo, minerały i rośliny. Czerpiemy z natury bardzo dużo, a z drugiej strony zielarstwo jest uważane za hobby i za niepoważną dziedzinę.

Całe szczęście, że mimo tego dualizmu można kupić fajne ziołowe herbatki...




poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Nowe doświadczenie

Miałam okazję sprawdzić na sobie technikę Access Bars, czyli technikę polegającą na dotykaniu określonych punktów na głowie. Ma to dawać efekt odblokowania różnych wewnętrznych przeszkód, przekonań i ruszenia do przodu w tych obszarach życia, w których jesteśmy gotowi na zmianę. Wcześniej nie słyszałam o tej metodzie, a ponieważ dostałam sesję w prezencie, to uznałam, że warto skorzystać.

Usłyszałam, że efekty mogę zauważyć równie dobrze już, jak i za kilka tygodni. Póki co, nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia - sesja była dzisiaj.

Mogę natomiast powiedzieć, że taki doraźny efekt jest bardzo przyjemny, relaksacyjny. Taka chwila dla siebie. U mnie podczas dotykania głowy pojawiały się różne obrazy, kolory. Miałam wrażenie, że jestem świadoma, ale czasami chyba też przysypiałam. Osobiście bardzo lubię taki efekt masażu, więc jestem zadowolona.

Chętnych odsyłam do źródła, czyli do Anny Borawskiej i jej strony www.


niedziela, 7 sierpnia 2016

Urok starych filmów

Natknęłam się dzisiaj na film z lat 60. z Doris Day i Cary Grantem "Powiew luksusu". Oglądałam go z przyjemnością i ciągłym uśmiechem na twarzy - lekki, inteligentny, z dowcipnymi dialogami, ładny wizualnie. O relacji damsko-męskiej bez negliżu, golizny i scen intymnych.



No, jest scena, w której pijana Doris Day leży na łóżku w piżamie, zapięta po szyję. I jeszcze jest scena, kiedy Cary Grant całuje jej gołe ramię. Coś tam jeszcze się znajdzie, ale wszystko grzecznie. W sumie historia o playboyu, ale jak podana! I lubimy tego pana, bo nie wykorzystuje sytuacji, tylko rzuca sarkastyczne uwagi, kiedy jego plany na "tete a tete" nie wypalają.

I, jak często w tamtych czasach, jest scena z domu mody :)



Polecam!