sobota, 25 czerwca 2016

Piątek w mieście

Początek lata, piątek i taki wybór rzeczy do robienia, że aż trudno wybrać.
Upał, ponad 30 stopni, więc zdecydowałam się na wieczorne wyjście.

Wynalazłam w Instytucie Goethego performance CONFLICT FOOD w ramach wydarzenia "Zamiana miejsc Warszawa-Berlin", a w opisie:

"Jedzenie to coś więcej niż tylko zaspokajanie głodu. Dzieli ludzi na religie, narodowości, klasy społeczne i style życia. Conflict Food to interaktywny show kulinarny prowadzony przez Ayhama Majid Aghę, demaskujący absurdy naszej kultury kulinarnej i jej polityczny wymiar."


Bardzo mnie to zaciekawiło, więc namówiłam koleżankę i w ramach mojego urodzinowego wypadu poszłyśmy zobaczyć, co się wydarzy.

Nie bardzo wiedziałam, co nas czeka i spodziewałam się performansu zaangażowanego politycznie oraz różnych działań artystycznych z udziałem jedzenia. Jednym słowem czegoś trochę groźnego i surowego. Tymczasem spędziłam fantastyczne chwile na wspólnym przyrządzaniu posiłku, rozmowach i jedzeniu bardzo smacznych dań, głównie pochodzenia wschodniego.



(zdjęcie: Magda Prus)

Kroję ogórka do sałatki. Właściwie to był wielki ogór, czyli "gurken" po niemiecku. Trochę się  obawiałam, że po niemiecku się nie dogadam, ale prawie wszyscy mówili po angielsku i byli tłumacze, więc bariery językowej w ogóle nie było.

A tak wygląda to na oficjalnych zdjęciach na profilu Instytutu Goethego (autor: Adam Burakowski):



 Ha, tu też mam swój udział: podaję mistrzowi ceremonii tahini :)

Bardzo objedzone i w radosnych nastrojach poszłyśmy nad Wisłę na koncert Natalii Przybysz. Jeden przystanek tramwajowy przejechałyśmy w tramwaju wypełnionym po brzegi ludźmi, którzy tak,jak my, postanowili spędzić wieczór nad rzeką. Po obu jej stronach.

Koncert fantastyczny, mnóstwo ludzi z fajną energią i baaardzo ciepło, choć słońce już dawno zaszło. I oczywiście więcej znajomych.

Po koncercie uznaliśmy, że jeszcze sprawdzimy, jak jest na Nocnym Markecie na peronach dawnego Dworca Głównego. I choć podróż tramwajem była nieco hałaśliwa, bo w środku było dużo, bardzo zaangażowanych kibiców, śpiewających na cały głos, to dotarliśmy szybko na plac Zawiszy i podążaliśmy śladem grupek ludzi w poszukiwaniu Nocnego Marketu.

Na początku było ciemno i cicho, stopniowo gdzieś w oddali widać było światła i słychać gwar. To miejsce szczególne i nie wiadomo, czy pojawi się w przyszłym roku, więc koniecznie idźcie tam wieczorem lub nocą w weekend,bo zdecydowanie warto :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz