Takie wyzwanie - jak nakarmić swoje zmysły? Podjęłam się go i przez ostatnie półtora dnia starałam się zwracać uwagę na to, co sprawia przyjemność moim zmysłom.
Węch - teraz jest łatwo: pachnące lipy, zapach w czasie padającego deszczu wieczorem, świeże owoce, szczególnie maliny. Pomidory malinowe. Aromat kawy. Niestety zgrzyty też się pojawiają - spoceni ludzie. Wtedy przestaje oddychać i uciekam.
Smak - owoce, a szczególnie zimny arbuz, maliny, brzoskwinie. Zimny chłodnik litewski. Ugotowana fasolka szparagowa. Młode ziemniaki z koperkiem i zsiadłym mlekiem. Kawa. Herbata jaśminowa...
Dotyk - chłodna czysta pościel, zimnawy prysznic, delikatne płatki róż, ciepły kubek z herbatą, chłód lodów na języku, powiew rześkiego wiatru, liźnięcie stopy morską wodą, ciepły deszcz na skórze, dotyk kogoś bliskiego.
Słuch - szum deszczu, rozmaitość i wielość śpiewających i skrzeczących ptaków za oknem na drzewach, wiatr...
Wzrok - kwiaty, intensywna zieleń drzew, krzewów, owoce, świeże warzywa na straganach, kolorowo ubrani ludzie, Wisła, parki, cienie drzew rzucane przez słońce i poruszane wiatrem. To zmysł, który, jeśli dobrze działa, ma trudne zadanie - zauważyć to, co piękne i sprawić mi przyjemność w ogromie różnych obrazów, które widzę wokół siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz