poniedziałek, 6 czerwca 2016

Lawenda i rabarbar

Znalazłam przepis na kompot z rabarbaru z lawendą. Nie mam pojęcia, jakiego smaku się spodziewać, ale sprawdzę. Rabarbar kupiłam, ale nie miałam lawendy, więc na początek ugotowałam kompot z rabarbaru i piję go z liśćmi mięty. Ach, ten smak, a jeszcze bardziej - ach, ten kolor. Poezja.

Ugotowałam dwa litry dwa dni temu. Przelałam do szklanych butelek zamykanych na takie automatyczne kapsle w starym stylu i za każdym razem, jak wyjmuję butelkę z tym kompotem o przejrzystym, różowym kolorze, to od razu się uśmiecham. Potem jeszcze się uśmiecham, jak wrzucam soczyście zielone listki mięty, a potem, jak piję. To się nazywa mała wielka przyjemność :)



Dzisiaj udało mi się kupić lawendę w doniczce, więc będzie podejście numer dwa, tym razem kompot z lawendą. Już się cieszę.Tym bardziej, że jest to przepis z cyklu - mało pracy, samo się gotuje i świetny efekt. Tymczasem lawenda stoi na balkonie i ładnie wygląda.

Opowiedziałam o tym przepisie mojej koleżance, która doszła do wniosku, że mam smaka na wyszukane zestawienie. Wyszukane. Ładne słowo, ale pomijając słowo, zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście jest to wyszukane zestawienie: rabarbar i lawenda. Na pewno mało spotykane w naszej kulturze, bo lawendę też mało kto uprawia, a pewnie także niewielu używa w kuchni. Lawenda kojarzy się bardziej z kosmetykami i zapachami. Dla mnie jest to przede wszystkim zestawienie estetyczne w ujęciu kolorów. Tym bardziej ciekawi mnie połączenie smaków.

Życzę sobie i wam też wyszukanych smaków i zestawień :) W każdej dziedzinie życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz