środa, 15 czerwca 2016

Studentska

Dzisiaj zobaczyłam w sklepie czekoladę, która jest wpisana w moje podróże z czasów studenckich do obecnych Czech i Słowacji. Ach, te wyprawy po górach słowackich z przystankami w miastach i miasteczkach. Nie wiem, jak to się działo, ale choć byliśmy studentami i zarabialiśmy dorywczo, to tam, za granicą nasze portfele okazywały się całkiem zasobne. I, owszem, spaliśmy pod namiotami i myliśmy się w zimnych górskich strumieniach, ale jak już dotarliśmy do miasta albo po prostu do sklepu, to stać nas było na wszystko, czego pragnęliśmy. A pragnęliśmy wielkich kotletów, piwa  i wina oraz czekolady, która była tylko tam:

STUDENTSKA


Gorzka, z orzechami, rodzynkami i galaretką! Wracaliśmy do domów z plecakami wypchanymi tą czekoladą, bo u nas była wielkim rarytasem. Dawno jej nie widziałam i nie smakowałam, więc sami rozumiecie, że jak tylko ją zobaczyłam w sklepie, w którym często robię zakupy, to nie wahałam się ani chwili.

Przyznaję, trochę się obawiałam, czy smak ten sam (o ile pamiętam ten smak), bo choć wygląda tak samo, to nie da się ukryć, że jak wiele lokalnych producentów jest teraz własnością wielkiego potentata na rynku słodyczy. Nie powstrzymało mnie to jednak przed spróbowaniem. Odczekałam chwilę, zjadłam normalny posiłek i na deser kawałek czekolady Studentskiej. TAK! TO JEST TO! A szczególnie kawałki miękkiej galaretki w gorzkiej (nie bardzo) czekoladzie.

Nie ma to jak wspomnienia kulinarne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz