wtorek, 18 lipca 2017

Furtka

Jak mam okazję i trochę wolnego czasu, to w drodze na różne spotkania eksploruję nowe ścieżki. Wysiadam wcześniej z autobusu, ustalam kierunek docelowy i idę tam między blokami, przez parki, małymi uliczkami, których nie znam i na których wcześniej nie byłam. Często przeszkodą są dla mnie ogrodzone bloki, które nie tylko odgradzają mieszkańców od reszty miasta, ale też niweczą możliwość przejścia i wtedy zawracam szukając nowej drogi. To taka moja mała miejska przygoda z nieznanym.


Dzisiaj na mojej drodze do celu pojawiły się ogródki działkowe. Furtka była otwarta, a z moich doświadczeń wynika, że takie ogródki mają kilka furtek i w ciągu dnia można przez nie się przespacerować, więc śmiało weszłam do zielonej oazy w środku miasta. Wokół było zielono, kwieciście i prawie bezludnie. Dla kilku osób pracujących w swoich ogródkach to ja stanowiłam atrakcję. Po drodze natrafiłam na plan ogródków, sprawdziłam, w którym miejscu jest furtka, którą mogę wyjść i w pełnym słońcu, szłam spacerowym krokiem trochę po wąskim chodniku, a trochę po trawiastej murawie.
Weszłam we właściwą alejkę i kiedy moim oczom ukazała się furtka, zauważyłam, że wygląda na zamkniętą, uznałam jednak, że na pewno jest otwarta i śmiało szłam w jej kierunku. Kiedy zostało mi jakieś 10 metrów do furtki, z drugiej strony nadjechał rowerzysta, zsiadł z roweru i otworzył kluczem furtkę, więc podbiegłam do niego, mówiąc: myślałam, że w dzień furtka jest otwarta.
Pan odparł, że zawsze jest zamknięta na klucz, więc ucieszyłam się, że wchodził do ogródków niemal w tym samym momencie, co ja chciałam wyjść. Dodam jeszcze, że był czwartą osobą, którą spotkałam na ścieżce w ciągu dwudziestu minut.
Wyszłam z ogródków ciesząc się jak dziecko i pomyślałam, że jak się idzie do celu bez wahania, to po drodze spotykamy właściwe osoby, które gotowe są nam pomóc :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz